W życiu chodzi o to, by być trochę niemożliwym.
Przychodzimy z głębi mroków, dochodzimy do głębokich mroków, między nimi jasna przestrzeń - życie.
Kto żyje uczciwie - będzie ocalony; kto przewrotnie chodzi dwiema drogami, zapewne na jednej z nich zginie.
Bogaczu hardy, próżno śmiejesz się z nagiego. Nago wychodzim na ten świat, nago pójdziemy z niego.
Im dłużej się żyje, tym ranek jakby wcześniej przychodzi z każdym rokiem.
Tak jak w naszym obecnym życiu miewamy tysiące snów, tak też nasze obecne życie jest jedynie jednym z wielu tysięcy takich istnień, do którego przychodzimy z innego, bardziej rzeczywistego życia i następnie wracamy po śmierci. Nasze życie jest jedynie jednym ze snów tego bardziej rzeczywistego życia i tak już jest nieskończenie aż do ostatniego, najprawdziwszego życia - życia Boga.
Z życia najlepiej odchodzić jak z uczty: ani spragniony, ani pijany.
Całe życie żyliśmy jakby na walizkach. Tysiące przejść, niepewności, załamań. Ciągła prowizorka, tymczasowość, byle do jutra. A kiedyś zacznie się prawdziwe życie. No i masz. Przychodzi starość i gdzie to prawdziwe życie?
Dla niejednego człowieka łatwiej jest spełnić przysługę, niż ją przyjąć. Najczęściej wchodzi tu w grę podrażniona ambicja. Człowiek lubi być niezależny i jak najwięcej zawdzięczać sobie. Nie lubi prosić ani okazywać wdzięczności. Jest w tym po prostu brak poczucia rzeczywistości: nawet najbardziej niezależny człowiek na każdym kroku w swym bytowaniu i w swoim działaniu uzależniony jest od drugich.
Żona to ktoś, kogo pragniesz mieć przy sobie, gdy znajdujesz się na sali intensywnej terapii. Może dlatego ludzie się żenią, że nadchodzi w życiu czas, kiedy wiesz, że nie jesteś sam.
Zło płynie niemal zawsze z niewiedzy, dobra wola zaś może wyrządzić tyleż szkód, co niegodziwość, jeśli nie jest oświecona. Ludzie są raczej dobrzy, niż źli, i w gruncie rzeczy nie o to chodzi.
Zło płynie niemal zawsze z niewiedzy, dobra wola zaś może wyrządzić tyleż szkód, co niegodziwość, jeśli nie jest oświecona. Ludzie są raczej dobrzy, niż źli, i w gruncie rzeczy nie o to chodzi.
Zło nie jest tym co wchodzi do ust człowieka. Zło jest tym, co z nich wychodzi.
Dla Wernersa marka niemiecka miała przypuszczalnie tę samą wartość, co posłuszny żołnierz. Z jego punktu widzenia chodziło więc o pokaźną armię. Właśnie zamierzał użyć jej w celu wygrania bitwy.
Do władzy dochodzi się na ogół nie tyle dzięki własnemu rozumowi, ile dzięki wytrwałej głupocie przeciwnika.