Przychodzimy z głębi mroków, dochodzimy do głębokich mroków, między nimi jasna przestrzeń - życie.
Tak jak w naszym obecnym życiu miewamy tysiące snów, tak też nasze obecne życie jest jedynie jednym z wielu tysięcy takich istnień, do którego przychodzimy z innego, bardziej rzeczywistego życia i następnie wracamy po śmierci. Nasze życie jest jedynie jednym ze snów tego bardziej rzeczywistego życia i tak już jest nieskończenie aż do ostatniego, najprawdziwszego życia - życia Boga.
Sumienie jest zegarem, który chodzi zawsze dobrze. Tylko my czasem chodzimy źle.
Na czym właściwie polega niezadowolenie? Jest ciepło, a mimo to trzęsie cię. Jesteś najedzony, a mimo to głód ci doskwiera. Jesteś kochany, a mimo to szukasz nowych wrażeń. A wszystko to wynika z prostego faktu, że istnieje czas, ten cholerny Czas. Koniec życia nie wydaje się taki odległy, widzisz go wyraźnie niczym linię namalowaną na mecie. Bez przerwy zadajesz sobie pytania: "Czy wszystko już zrobiłem?", "Czy wystarczająco kochałem?", "Czy zjadłem to, co było do zjedzenia?". Wszystko to mówi o największym przekleństwie człowieka, a może też stanowi jego nieprzemijającą chwałę. "Jakie znaczenie miało moje dotychczasowe życie i co jeszcze może ono znaczyć w czasie, który mi pozostał?". Dochodzimy tu do zatrutego przewrotnością sedna pytania: "Czy zapisałem się w Wielkiej Księdze Losu? Co jestem wart?". I nie jest to próżność ani ambicja.