Kiedy jesteśmy szczęśliwi, jesteśmy zawsze dobrzy lecz kiedy jesteśmy dobrzy, nie zawsze jesteśmy szczęśliwi.
Im bliżsi jesteśmy chwili szczęścia, tym bardziej niepokoi nas jego ułuda.
Jesteśmy wobec samych siebie, na własnej ziemi jak w nieprzyjacielskim kraju, gdzie postarano się ze wszystkich sił, by każdemu życie uprzykrzyć i utrudzić.
Jesteśmy sławniejsi od Chrystusa.
Jeśli chcemy ofiarować siebie Bogu, musimy oddać wszystko, co mamy i czym jesteśmy.
Jeśli ból jest ludzki, nie jesteśmy ludźmi tylko, by cierpieć.
Im więcej posiadamy radości, tym doskonalsi jesteśmy.
Dzięki przyjacielowi życie jest mocniejsze, pełniejsze, jest w nim więcej piękna, i nieważne, czy jesteście blisko, czy daleko. Jeśli jesteście blisko, to wspaniale. A jeśli dzieli was odległość, to i tak często o nim myślisz: zastanawiasz się, co porabia, czytasz listy, piszesz - dzielisz się życiem i doświadczeniami, służysz, szanujesz, adorujesz i kochasz.
My, którzy mamy przyjaciół, jesteśmy otuleni życzliwością, bezpieczni wobec zimnego ogromu przestrzeni.
Przyjaciele nie oczekują od ciebie, że będziesz idealny. Tak naprawdę, są niezmiernie zaskoczeni, gdy okazuje się, że taki jesteś.
Jedynymi twoimi dobrymi nauczycielami są kochający cię przyjaciele. To oni uważają, że jesteś interesujący i niezastąpiony.
Ważne jest dla przyjaciół, by sądzili, że jesteśmy z nimi bezwzględnie szczerzy, a dla przyjaźni, by tak nie było.
Jesteśmy podobni do pielgrzymów, których nie męczy wędrówka przez pustynie, ponieważ ich serca zamieszkały już w Świętym Mieście.
Jesteśmy tym właśnie, czym jesteśmy, ponieważ wcześniej tak to sobie wyobraziliśmy.
Sądzisz, że jesteś sprawiedliwy dlatego, że mówisz to, co myślisz. Co za nieporozumienie!