Małżeństwo jest złem, ale jest to zło konieczne.
Między czystością a zmysłowością niekoniecznie musi istnieć sprzeczność. Każde dobre małżeństwo, każdy prawdziwy poryw serc wznosi się ponad tę sprzeczność.
Doszedłem do przekonania, że wszystko, co powstaje w umyśle mężczyzny czy kobiety, jest fikcją. Tak zwana prawda to udogodnienie i luksus, których wszyscy poszukujemy. To poszukiwanie wydaje się naturalną i konieczną cechą rodzaju ludzkiego.
Istnieją trzy rodzaje egoistów: egoiści, którzy sami żyją i pozwalają żyć innym, egoiści, którzy sami żyją, a nie dają żyć innym, i na koniec egoiści, którzy ani sami nie żyją, ani nie pozwalają żyć innym. Kobiety, po większej części, należą do tego trzeciego rodzaju.
Dla konserwatysty refleksja nad podstawami własnego światopoglądu jest rodzajem profanacji tak samo jak konieczność udowadniania egzystencji Boga jest estetycznym zgorszeniem dla każdego prawdziwie wierzącego; jest wyprowadzaniem irracjonalnej wartości na poziom racjonalny, desakralizacją boskości, której odebrany zostaje urok tajemniczości, bez której nie można pewnie stawić czoła lewicowym czcicielom diabła na ich polach bitewnych rozumu.
Bezwzględne zło wywołuje konieczność istnienia bezwzględnego dobra.
Człowiek, który w każdym momencie swego istnienia szuka z konieczności szczęścia, musi, o ile jest rozsądny, oszczędzać przyjemności i odmawiać sobie tych, które mogłyby się zamienić w cierpienie.
Na czym właściwie polega niezadowolenie? Jest ciepło, a mimo to trzęsie cię. Jesteś najedzony, a mimo to głód ci doskwiera. Jesteś kochany, a mimo to szukasz nowych wrażeń. A wszystko to wynika z prostego faktu, że istnieje czas, ten cholerny Czas. Koniec życia nie wydaje się taki odległy, widzisz go wyraźnie niczym linię namalowaną na mecie. Bez przerwy zadajesz sobie pytania: "Czy wszystko już zrobiłem?", "Czy wystarczająco kochałem?", "Czy zjadłem to, co było do zjedzenia?". Wszystko to mówi o największym przekleństwie człowieka, a może też stanowi jego nieprzemijającą chwałę. "Jakie znaczenie miało moje dotychczasowe życie i co jeszcze może ono znaczyć w czasie, który mi pozostał?". Dochodzimy tu do zatrutego przewrotnością sedna pytania: "Czy zapisałem się w Wielkiej Księdze Losu? Co jestem wart?". I nie jest to próżność ani ambicja.
Koniec ciekawości - to już jest starość.
Bywają wreszcie i tacy, co zwykli głosić o cnocie: cnota jest konieczna; w głębi duszy wierzą jednak tylko w to, iż policja jest niezbędna.
Niekoniecznie trzeba być bogiem, by mieć wyznawców.
Ci, co sądzą, że Bóg nie daje niczego za nic, nie znają Go. Ci, którzy mniemają, iż daje On wszystko za nic, wcale nie znają Go lepiej ani też samych siebie. Dary Boga mają swój początek i koniec, a pośrodku są nasze niezwykle skromne dary i w gruncie rzeczy też do Niego należące.
Nasze życie składa się z kolejnych, koniecznych rezygnacji.